Wskazania św. Ojca Pio do modlitwy

Pragnę nade wszystko, by przedmiotem zwyczajnej medytacji było, jeśli to możliwe, życie, męka i śmierć, a także zmartwychwstanie  i wniebowstąpienie Pana Jezusa. Rozważaj więc Jego narodziny, ucieczkę do Egiptu, życie ukryte w nazaretańskim domu, które trwało aż trzydzieści lat; rozważaj Jego upokorzenie w tym, że zechciał przyjąć chrzest od swego poprzednika, świętego Jana; rozważaj też Jego działalność publiczną, Jego najboleśniejszą mękę i śmierć, ustanowienie Najświętszego Sakramentu tej nocy, gdy ludzie przygotowali Mu najbardziej okrutną mękę; rozważaj udrękę Jezusa modlącego się w Ogrodzie Oliwnym, który pocił się aż do krwi na myśl o straszliwych udrękach zgotowanych Mu przez ludzi, przez niewdzięczność ludzką; rozmyślaj o Jezusie, który był nękany przed trybunałem, biczowany i cierniem ukoronowany; rozważaj Jego drogę na szczyt Kalwarii i dźwiganie krzyża w morzu straszliwych udręk - w obecności swojej bardzo udręczonej Matki. Jest to obfity materiał do medytacji. Nie potrzeba więcej książek, aby przygotować sobie temat do rozmyślania. 

św. Ojciec Pio
Espistolario III, s. 63-64



Zwyczajnie modlę się w tai sposób; gdy tylko zaczynam modlić się, odczuwam, jak moją duszę ogarnia jakiś dziwny spokój, ukojenie, którego nie potrafię wyrazić słowami. Zmysły, z wyjątkiem słuchu, zostają zawieszone w działaniu. Zdarzają się jednak wypadki, że i słuch jest wyłączony. To jednak mi nie przeszkadza i przyznam się, iż niekiedy zdarza się, że choćby wokół mnie był nawet największy hałas, to wcale mnie nie wzrusza. 

Często są takie chwile, zwłaszcza wtedy, gdy stale myślę o Bogu, który jest zawsze we mnie obecny, że przeżywam jakby chwilowe oddalenie się Pana od mego umysłu. I wtedy czuję, że Pan mnie dotyka, tym dotknięciem przenika mnie dogłębnie i daje odczucie słodyczy w głębi mojej duszy. Wtedy wielokrotnie z rozczulenia łzy bólu spływają mi z oczu z powodu mojej niewierności, bo sobie uświadamiam, że mam tak dobrego Ojca, który w ten sposób wzywa mnie, bym żył w Jego obecności. 

Innym razem znowu zdarza się, że przychodzą na mnie wielkie oschłości ducha; czuję, jak moje ciało jest wprost skute niemocą, świadom jestem niezdolności do skupienia się i oddania się modlitwie, choć mam szczere tego pragnienie. 

Ten stan przeżyć mojej duszy coraz bardziej potęguje się. To cud Pana, że nie umieram. Gdy natomiast spodoba się niebiańskiemu Oblubieńcowi dusz zakończyć to udręczenie, wówczas zsyła na mnie ogromne uczucie pobożności i w jednej chwili wszystko się zmienia do tego stopnia, że wprost temu nie mogę się oprzeć. Dusza moja zostaje ubogacona łaskami nadprzyrodzonymi i napełniona taką mocą, że mogę stawić czoła całemu królestwu szatana. 

Mogę powiedzieć, że dusza, która tak się modli, jest zatopiona w Bogu i w takich chwilach modlitwy odnosi ona większe korzyści niż w ciągu wielu lat wytężonej pracy. Przychodzą często chwile, w których odczuwam taką gwałtowność i zapał, że cały roztapiam się w Bogu; wydaje mi się, że umieram dla Niego. I to wszystko rodzi się nie tyle z myślenia i rozważania, co raczej z wewnętrznego ognia i tak wielkiej miłości, że gdyby Bóg nie przyszedł mi z pomocą, to bym spłonął. 

Zdarzały się dawniej takie przypadki, że na skutek moich starań potrafiłem uśmierzyć ową gwałtowność. Teraz jednak nie potrafię tego. Mogę tylko to powiedzieć na ten temat, i sądzę, że się nie mylę, że nie podejmuję z mojej strony żadnych starań i wysiłków. Wtedy czuję, jak moja dusza przeżywa ogromnie żarliwe pragnienie rozstania się z tym życiem, a ponieważ ono nie może być spełnione, cierpi bardzo z tego powodu i zarazem doznaje radości do tego stopnia, że chce, by te cierpienia nigdy nie ustały. 

św. Ojciec Pio 
Epistolario I, s. 420-421

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz